Takie miejsce w szkole, gdzie zwykle trudno o wielkie tłumy, no chyba, że zbliża się pora zaliczeń. Przez większość czasu jednak jest to bardzo odludny kącik, gdzie, poza bibliotekarzem, przebywają 2-3 zagubione duszyczki, ślęczące nad książkami. To tutaj można przyjść, aby odpocząć od szkolnego zgiełku i znaleźć choć odrobinę samotności w tym całym pędzącym świecie...
Z taką właśnie myślą, Madri przemierzała jeden z działów bibliotecznych. Swoim starym zwyczajem, zupełnie nie szukała towarzystwa. Nawet jeśli w chwili obecnej nikogo w tej szkole nie znała, no cóż, bywa. Ona sama nie potrafiła rozmawiać z ludźmi, a oni i tak jej unikali, więc nie widziała sensu, żeby próbować nawiązania jakiejś znajomości. Zatrzymała się przed jednym z regałów i spojrzała w górę. Książka, która ją zaciekawiła była na przedostatniej półce... typowe... Ale niestety Madri była za niska, żeby jej dosięgnąć. Żeby jeszcze gdzieś w pobliżu była jakaś drabinka, albo chociaż krzesło, na które mogłaby wejść i sięgnąć tomiszcze, ale oczywiście - kiedy takie rzeczy są potrzebne, za nic w świecie ich nie znajdziesz. Madri najpierw zmierzyła regał wzrokiem, jakby rzucała mu wyzwanie, a następnie podjęła pierwszą próbę dostania się do upragnionej literatury. Nie, nie pobiegła do bibliotekarza z prośbą o zdjęcie książki. Zwyczajnie wzięła głęboki oddech i poczęła się na tą półkę wspinać. Najwyżej spadnie na ryja, nie takie rzeczy się w życiu robiło!